Kochany Aniołek – historia o stracie…

W zeszły poniedziałek okropnie bolał mnie brzuch, takie kłucie z prawej strony, doszło do tego brązowo – czerwone plamienie, wystraszona poszłam do ginekologa, bo test wyszedł pozytywny. Pan doktor kazał zrobić betę, był to 6 tydzień ciąży – wyszła 374.10 i stwierdził, że wszystko jest ok, ale nie widać nigdzie zarodka więc wróciłam do domu.

Kochany Aniołek - historia o stracie...

W czwartek znów wylądowałam u niego z takimi samymi objawami stwierdził ciąże pozamaciczną, ale zarodka nie widział nigdzie, kazał zrobić betę a ta spadła do 137.4.

Kazał iść do domu, w niedzielę również się udałam do niego, bo przyjmował w domu,  prywatnie dał mi skierowanie do szpitala. Pojechałam na drugi dzień, czyli w poniedziałek, zrobili badania i Pani ginekolog w szpitalu powiedziała, że ciąża biochemiczna i że dostanę okresu i nawet bym nie wiedziała że jestem w ciąży (cały czas miałam te plamienia krwią od zeszłego poniedziałku) we wtorek coś ” wyleciało ze mnie” tak domyślam się, że to było płód.

Siedziałam w łazience pół godziny i płakałam, do dziś chodzę i nie mogę sobie z tym poradzić. W środę zrobili mi badania, beta spadła jeszcze bardziej i wypisali mnie w środę do domu, bo oczyszczę się sama.

Na wypisie napisali poronienie zagrażające. Nikt mi nic nie wytłumaczył na czym to polega a ja mam teraz taki mętlik w głowie. Staraliśmy się z mężem 2 lata bez skutku i dopiero teraz się udało, ale poroniłam. Jestem beznadziejna jednym słowem… Plamienie mi się dalej utrzymuje, mam nadzieję że przynajmniej sama się oczyszczę.

Chciałabym przynajmniej wiedzieć kim było moje dziecko czy chłopczykiem czy dziewczynka. Ale tego się pewnie nigdy nie dowiem i będę musiała żyć z tą smutną świadomością. Jak się modlę do dzieciątka to raz mówię chłopczyk raz dziewczynka… Boli mnie serce że nie mogłam dać życia komuś kogo bardzo pragnęłam.

Serce krwawi.

Autor: Smutna@

Upadła nadzieja – moja historia o poronieniu

Od 4 lat staramy się z mężem o dziecko. Pomimo tego że jesteśmy młodzi, jeszcze przed 30, to życie nas nie oszczędza. Mamy za sobą liczne badania, wyniki, inseminacje i mnóstwo porażek na koncie. Ostatnio jednak nasze życie się zmieniło. Podjęliśmy decyzję o in vitro.

Upadła nadzieja - moja historia o poronieniu

Pierwsze podejście, pierwszy transfer i pierwszy raz w życiu pozytywny test ciążowy i przyrastającą beta. Pierwsze USG w 6 tyg., serduszka jeszcze widać nie było, ale podobno miało czas żeby się pojawić, zaczęły się wątpliwości i strach czy na pewno jest wszystko w porządku.

Wiara zwyciężyła i spokojnie czekaliśmy na 2 USG. W 8 tyg. ciąży lekarz stwierdził, że ciąża obumarła i zarodek się nie rozwinął, to był cios w samo serce, chciałam jak najszybciej wyjść z gabinetu i być już w domu, cofnąć czas i być znów w ciąży…ból po stracie jest ogromny.

Musiałam mieć zabieg łyżeczkowania, dwa dni przed – zemdlałam w nocy, dobrze że był przy mnie mój mąż. Pobyt w szpitalu straszny… Brak empatii i zrozumienia ze strony lekarzy, nie do pojęcia… Dostałam tabletki czekałam aż poronię, siedziałam w sali sama, ze swoim bólem i żalem przez 5 godzin, nikt do mnie nie zajrzał nie zapytał jak się czuje, czy nic mi nie trzeba…

Mąż niestety nie mógł być przy mnie przez Covid i ograniczenia. Nie wiem co poszło nie tak, jednak byłam w ciąży a więc coś ruszyło do przodu, chce podejść do drugiego transferu najlepiej już nie długo, chociaż się martwię czy i tym razem nasze szczęście nie zakończy się zbyt wcześnie.

Nie ma co czekać dłużej, trzeba się pozbierać i ruszyć dalej, chociaż boli jak nie wiem. Boli.. Ale moim zdaniem czas nie leczy ran… Upływający czas sprawia, że przyzwyczajamy się do bólu i on już tak nam nie dokucza, staje się codziennością, ale na pewno ten ból nie minie i będzie co jakiś czas o sobie przypominał,  jednak nie będzie tak intensywny jak na początku.

Mam nadzieję że każda kobieta po stracie będzie się kiedyś cieszyć swoją małą kruszynka, że cokolwiek się wydarzy zawsze jest po coś i ma to jakiś cel, którego nie rozumiemy…
Ale kiedyś będzie dobrze, musi być prawda?

Autor: Jola

Wpływ poronienia na relację partnerską (małżeńską)

wietech05

Autor: Olga Przybyłek, psycholog, psychoterapeuta, Gabinet Psychoterapii Przystań.


Gdy mówimy o poronieniu, bardzo często mamy na myśli tylko kobietę, podczas gdy tragedia dotyczy nie tylko kobiety, ale również jej partnera oraz całego systemu rodzinnego. To bolesne doświadczenie nie pozostaje obojętne dla związku. Stanowi dla niego rodzaj próby. Może położyć się cieniem na relacji, spowodować przepaść niezrozumienia i osamotnienia ale może także przyczynić się do zacieśnienia więzi i poprawy komunikacji w związku.

wpływ poronienia na relację partnerską Czytaj dalej

Uzyskanie karty martwego urodzenia – określenie płci nadal konieczne

Od pewnego czasu w mediach pojawiały się informacje o planowanych zmianach w prawie dotyczącym wydawania karty martwego urodzenia. Miały one obowiązywać od 2018 roku. Zgodnie z nimi nie trzeba by już ustalać płci, aby uzyskać ten dokument, zarejestrować dziecko w Urzędzie Stanu Cywilnego, skorzystać ze skróconego urlopu macierzyńskiego i zasiłku pogrzebowego.

Okazuje się jednak, że zmian w tym roku nie będzie i nadal obowiązuje konieczność określenia płci. Przy poronieniu we wczesnej ciąży (przed 16. tygodniem) może wiązać się to z koniecznością wykonania badań genetycznych.

Czytaj dalej

Pomoc i wsparcie po poronieniu [PORADNIK]

Po stracie dziecka bardzo ważne jest wsparcie bliskich osób oraz
pomoc psychologa. Dowiedz się jak traktować rodziców, którzy
stracili dziecko oraz z jakich form pomocy mogą skorzystać.

PRZECZYTAJ PORADNIK [PDF] 

Pomoc i wsparcie po poronieniu Czytaj dalej